"Dzikie historie" po polsku.

Początek roku jak zwykle obfituje w wiele ciekawych premier, w tym kilka z naszego lokalnego podwórka. Jedną z nich jest kipiący emocjami "Atak paniki" debiutanta Pawła Maślony, który w ubiegłym roku stał się objawieniem Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Jeden z najgłośniejszych filmów sezonu wszedł na ekrany w ubiegły piątek.

Już po samym zwiastunie, jak i plakacie można dopatrzeć się podobieństwa do (bardzo udanych swoją drogą) "Dzikich historii" Damiana Szifrona. Choć wielu recenzentów zapewnia, że nasz polski debiut nie ma zbyt wiele wspólnego z argentyńskim obrazem, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że baza, na której opiera się "Atak paniki" jest niesamowicie zbliżona, jeśli nawet nie identyczna. Mamy do czynienia z kilkoma opowieściami przeplatającymi się w trakcie trwania fabuły, które z pozoru nie są ze sobą kompletnie związane. Bohaterowie dzieli praktycznie wszystko, jednakże elementem wspólnym w każdym z bloków są przepełniające ich negatywne emocje. Poznajemy między innymi historie małżeństwa wracającego z Egiptu, którzy trafiają na upierdliwych współpasażerów w samolocie, młodego kelnera uzależnionego od gier MMO, dziewczyny zarabiającej na seks-kamerce, pisarki, która umawia się na kolację ze swoim byłym, itd. Elementem spinającym w klamrę wszystkie opowieści jest wesele, na którym również emocje ledwo dają utrzymać się na wodzy. Nie będę zdradzać szczegółów poszczególnych historii, jak można jednak przypuszczać losy bohaterów w mniejszym lub większym stopniu łączą się i wpływają na poszczególne wydarzenia mające miejsce w filmie.


Choć może się wydawać, że fabuła "Ataku paniki" pędzi jak szalona i ma na celu jedynie wywołanie uśmiechu, film ten zadziwiająco trafnie przedstawia niektóre z cech naszego narodu (nie wciągając w to jednak polityki). Maślona stara się zbudować na ekranie przekrój polskiego społeczeństwa, które trawią różne bolączki. Każda z historii ma niekoniecznie na celu wyśmianie, co bardziej uwypuklenie różnorakich zachowań/sytuacji, z którymi możemy spotkać się na co dzień. Z pewnością znajdziemy w tych opowieściach jakąś cząstkę rzeczywistości, w której obracamy się my sami. Mimo, że żarty były dość wulgarne i ogólnie oceniając slapstickowe, były bardziej naturalne niż w niejednej polskiej komedii. Niekiedy ta "prostota" mnie odrzucała, całościowo jednak wypadło to całkiem zgrabnie. Na plus można też zaliczyć przejścia między poszczególnymi bohaterami. Historie same w sobie są, jak wspominałam, realistyczne i wiarygodne, niemniej, nie wszystkie zainteresowały mnie w tym samym stopniu.

Największą robotę robią w "Ataku paniki" oczywiście aktorzy: nie można się przyczepić absolutnie do nikogo. Bartłomiej Kotschedoff, jeden ze współtwórców scenariusza bardzo dobrze odgrywa rolę uzależnionego mężczyzny, który do swojej matki mówi jak ostatni dresiarz, a dla zniszczenia przeciwnika w grze jest w stanie stracić swoją pracę. Na uznanie zasługuje segment "samolotowy" z Dorotą Segdą i Arturem Żmijewskim, który wypada nienachalnie i naprawdę zabawnie. Niestety, nie z każdym blokiem fabularnym jest tak samo dobrze. Niektóre ze scen dłużą się niemiłosiernie i niespecjalnie pokazują jakąkolwiek puentę. Ba, osobiście pozbyłabym się kilku z opowieści na rzecz mniejszej, ale bardziej dopracowanej ilości bohaterów. W pewnym momencie postaci w filmie zaczynają się kumulować, tak, że nie wiadomo, kto tak naprawdę gra tam pierwsze skrzypce i po co pojawia się akurat w takim a nie innym momencie. Wątki są ze sobą powiązane, lecz z powiązania tego nie za wiele wynika. Tak jak pisałam, żarty nie są utrzymane na tym samym poziomie, przez co momentami nie bardzo wiadomo czy śmiać się czy krzywić z niesmaku. Elementem, który jednak rozczarował mnie najbardziej było tempo filmu. Niektóre z historii są rozwleczone, a niektóre pędzą, rzucając coraz to nowszymi żartami - w tym wszystkim zaciera się jakikolwiek punkt kulminacyjny. Widz przez 1,5h czeka na jakieś rozwiązanie, jakieś konkretne "bum", które tak naprawdę nie nadchodzi. Każdy z segmentów, mimo że łączą się one w ostatnich scenach filmu, sam w sobie (jako indywindualna historia) kończy się w zupełnie innych momentach przez co nie wybrzmiewa tak, jak wybrzmieć powinien.

Maślona swoim debiutem mocno wkracza na polskie ekrany, próbując wprowadzić nową jakość w rodzimych komediach - i chwała mu za to. Nie jest to jednak film bez wad, choć ma ciekawą konstrukcję i zawiera trafne momentami spostrzeżenia na temat kondycji współczesnego społeczeństwa. Mimo szczerych chęci "Atak paniki" nie zawojował mojego serca i prawdopodobnie bliższe pozostaną mi wciąż "Dzikie historie". Tak czy siak, w zalewie beznadziejnych sponsorowanych komedyjek, naprawdę fajnie jest obserwować coś świeżego na polskim rynku.

Komentarze