Ucieczka od samego siebie.

Gabrielę Muskałę kojarzyłam zawsze z serialu „Londyńczycy", gdzie swoim łamanym angielskim skradła moje serce. Tym razem ma szanse zabłysnąć w roli scenarzystki. Bazując na prawdziwej historii, która przykuła jej uwagę w telewizji, stworzyła scenariusz do najnowszej produkcji Agnieszki Smoczyńskiej „Fuga", w której zagrała również główną rolę.

Warszawa, dworzec PKP. Na peronie pojawia się znikąd młoda kobieta, która wydaje się zagubiona. To Alicja, bohaterka filmu. Trafia do szpitala z podejrzeniem fugi dysocjacyjnej, przerażającej choroby polegającej na utracie pamięci w wyniku silnego stresu. Nie wie jak się nazywa, skąd jest, gdzie mieszka. Prowadzący ją lekarz stawia warunek: albo idzie do więzienia, albo do telewizji. Wraz z lekarzem pojawia się w programie o zaginionych osobach, gdzie rozpoznaje ją ojciec. Alicja to tak naprawdę Kinga Słowik, matka, żona, córka. Po dwóch latach z dala od domu wraca do rodziny, swoich rodziców oraz męża i syna, którzy oczekują, że wszystko wróci do normy i będzie jak dawniej. Powrót jednak wcale nie będzie taki prosty.


Alicja w niczym nie przypomina Kingi, kobiety, która wyszła z domu i zniknęła z ich życia. Dla niej nie ma żadnego "dawniej". W ciągu dwóch lat zdążyła stworzyć siebie na nowo, i to ta nowa Alicja wydaje się prowadzić w tej nierównej walce. Muskała w roli kobiety wypada bardzo wiarygodnie. Jej bohaterka jest oschła, nieprzyjemna, agresywna. W getrach w panterę i postrzępionych krótkich włosach wpada do domu jakby na chwilę, nie obchodzi jej ani mąż, ani dziecko. Partnerujący jej Łukasz Simlat jest zagubiony, ale też pełen gniewu, żalu, kompletnie sobie nie radzi. Gdzie podziała się jego kochająca żona? Sytuacja jest dramatyczna - czy można stworzyć rodzinę z osobą, która nie chce do niej należeć? Każda z postaci przeżywa tę nową rzeczywistość na swój sposób, wszystko wskazuje jednak na to, że ta historia nie będzie mieć happy endu. 

Z pewnością nie jest to łatwy i przyjemny seans. Jest to jednak kolejny film, z którym mam problem. Przez cały czas miałam dziwne wrażenie, że akcja przemyka obok mnie, nie potrafiłam wciągnąć" się w historię,. Fabuła łączy się w całość, lecz w trakcie jej trwania czułam, że niektóre wątki zupełnie tam nie pasują. Co więcej, reżyserka przeplata sceny realistyczne z wizjami, które wydają się być wspomnieniami/fazami powstającymi w głowie bohaterki. Nie znajduję wyjaśnienia dla tych scen. W ogóle ciężko mi „Fugę" opisać, bo mimo poważnego tematu nie pozostawiła we mnie żadnego śladu. Oprócz kilku mocnych scen film oceniam jako zachowawczy i powierzchowny; ostatecznie wypada strasznie blado, albo zabrakło specjalistycznych informacji na temat tytułowego zaburzenia, albo reżyserka nie chciała nadepnąć nikomu na odcisk. Szkoda, bo pomysł naprawdę intrygujący, obsada dobrze dobrana, tylko to wykonanie takie... poprawne, do zapomnienia. 

Komentarze