Kosmiczne pitu-pitu.

Dennis Villeneuve zachwycił mnie swoim brutalnym i szczerym "Sicario". Jego przenikliwość i umiejętność zgłębienia psychiki bohatera to cecha, której ostatnio dość rzadko doświadczałam w filmach. Tym chętniej ruszyłam więc do kina na nowy twór reżysera z Kanady, "Nowy początek".

Fanką sci-fi jako takiego nie jestem, mam jednak świadomość, że gatunek ten jest niezwykle ciekawy sam w sobie i można go przedstawić w naprawdę interesujący sposób. Po trzymającym w napięciu opisującym kartele meksykańskie "Sicario" "Nowy początek" jawi się więc jako niemałe wyzwanie dla Villeneuve. Amy Adams w roli głównej tym bardziej zachęca do obejrzenia filmu - po "Zwierzętach nocy" chyba nie ma wątpliwości, że aktorka ta ma teraz swoje pięć minut, które wykorzystuje w stu procentach. Fabułę oparto na opowiadaniu Teda Chianga "Story of your life": na Ziemię przybywają nieznani przybysze z kosmosu. Ich pojawienie się w kilku ważnych miejscach na świecie wywołuje niezwykłe poruszenie i rodzi oczywiste pytanie - jakie są zamiary obcych? Do rozwikłania zagadki wojsko werbuje niezwykle uzdolnioną panią profesor (graną przez Adams), która jako ekspertka od lingwistyki ma za zadanie nawiązać komunikację z kosmitami. Choć wydaje się to niewykonalne, jej ponadprzeciętne umiejętności okażą się być, dosłownie, zbawienne dla całej ludzkości.

Film rozwija się niezwykle... powoli. Akcja wlecze się w żółwim tempie i, chociaż posuwamy się w fabule, mamy wrażenie, że nic interesującego się nie dzieje. I nie, nie chodzi mi o to, że z ekranu mają strzelać fajerwerki a kosmici mają napieprzać się dziwną bronią z ludźmi. W tym filmie mam jednak odczucie jakoby reżyser chciał za wszelką cenę przedstawić nam jakąś układankę i rozkładał ją przed nami tak powoli, że aż sam się nią znudził. To, co powinno być zgłębione, zamyka się w kilku scenach, a to, co mogłoby zostać na drugim planie, rozciągnięte jest do granic możliwości. 

Bardzo raziła mnie niesamowita stereotypizacja zachowań i postaci. Chiny i Rosja to oczywiste czarne charaktery, które zagrażają bezpieczeństwu świata. Jak dobrze, że na horyzoncie zostaje jeszcze poczciwa dobra Ameryka Północna, która niesie pomoc ludzkości. Forest Whitaker, świetny aktor, został sprowadzony do roli wojskowego, który sam za bardzo nie wie o co chodzi w jego misji, toteż sceny z jego udziałem wnoszą do fabuły niewiele. Jeremy Renner partnerujący głównej bohaterce ma ją wspierać i, jako fizyk, poddać ocenie zachowania obcych - jego rola jest więc niezwykle istotna. Co robi Renner w filmie? Miota się po ekranie zgadując o co może chodzić przybyszom i przy okazji nieudolnie podrywając Adams. 

I to jest jeden z poważniejszych zarzutów, który kieruję do tego filmu. Absolutna naiwność i brak logiki. Film sci-fi oparty na zgadywaniu i wymyślaniu "a w sumie może o to chodzi...". W pewnym momencie dochodzi do kontaktu ludzi z obcymi, który, jak zakładałam, jest punktem kluczowym filmu. Kwestia komunikacji zostaje jednak potraktowana po macoszemu! Gdzie analiza? Gdzie zgłębienie badań jakich musieli się podjąć eksperci, by chociaż zacząć próbować rozumieć co przekazują im kosmici? Jak na niezwykle istotną kwestię otrzymujemy tyle, co kot napłakał. "Nowy początek" wykorzystuje znane motywy science-fiction takie jak np. nielinearne postrzeganie czasu przez obcych czy też pojawianie się kosmitów na Ziemi w celu nawiązania współpracy z ludźmi. Nie jest to jednak podane w sposób spójny i logiczny. Amy Adams w magiczny (dosłownie) sposób ratuje świat, reżyser jednak nawet nie zająknął się na temat tego jak jej się to udaje. Uch...

Soundtrack tak naprawdę dość mocno męczy, jest niespójny, wręcz gryzie się z obrazem (zdjęciom nie mam nic do zarzucenia). Nie znajduję w nim nic, co podnosiłoby wartość filmu. I przede wszystkim... jaki cel mają ostatnie sceny? 


Konkludując, "Arrival" sprzedaje się jako inteligentny ponad miarę obraz o komunikacji z obcymi cywilizacjami, pełen metafor i bystrych konceptów. Tak naprawdę jest to jednak zlepek różnych motywów, symboli i stereotypów, które tworzą typowy przerost formy ponad treścią.

Komentarze